Centrum Szczecina ma zostać oddane do dyspozycji studentów. W miejscu tym powstaną: biblioteka akademicka, kluby studenckie i centra technologiczne. Ma to być teren między al. Piastów, ul. Potulicką i Narutowicza.
Pomysł zrodził się w Instytucie Architektury i Planowania Przestrzennego
Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Pod opieką jego
dyrektora, Marka Wołoszyna, studenci stworzyli architektoniczne i
urbanistyczne koncepcje zagospodarowania dzielnicy Nowe Miasto.
Miałaby
to być akademicka część Szczecina, w której znalazłoby się miejsce dla
bibliotek, centrów nowej technologii, inkubatorów przedsiębiorczości,
centrów sportowych i kongresowych. Nie chodzi o to, by wszystkie
uczelnie się tam przeniosły (co jest niewykonalne), ale by każda z nich
stworzyła tam "coś swojego". Jak wyobrażają sobie realizację tej idei
studenci ZUT, pokazuje wystawa "Szczecin - Nowe Miasto Akademickie". W
piątek jej otwarcie poprzedziła dyskusja na temat sensu tworzenia między
al. Piastów, ul. Potulicką i Narutowicza przestrzeni "uczelnianej".
- Kiedyś Szczecin był miastem przemysłowym, portowym i
akademickim - mówił prof. Wołoszyn. - Teraz w siłę rosną tylko nasze
uczelnie. W Szczecinie studiuje ok. 70 tys. studentów. Do tego należy
jeszcze dodać kolejne 12 tys. pracowników uczelni. To jedna piąta
ludności miasta. Problem w tym, że budynki wszystkich uczelni
porozrzucane są po całym Szczecinie. Nie tworzą spójnej całości. My
chcielibyśmy taką zorganizować.
Dlaczego takim miejscem miałoby być Nowe Miasto?
- Były teren wojskowy znakomicie się do tego nadaje, choćby z
tego względu, że stoją tam już budynki US i ZUT - uważa Wołoszyn. - Poza
tym jest to miejsce świetnie skomunikowane, blisko centrum i dworca
PKP, z wciąż niewykorzystanym potencjałem. Jeśli teraz nie
przedsięweźmiemy jakichś kroków, to niedługo będzie za późno. Na Nowym
Mieście ulokuje się wyłącznie "mieszkaniówka".
Koncepcji Wołoszyna przyklaskuje architekt, prof. Wojciech Pęski
z ZUT. - Funkcja akademicka jest teraz wiodącą funkcją miasta - mówi. -
Nie można tego zaprzepaścić.
Jednak nie wszyscy byli zgodni, że projekt zrewitalizowania
Nowego Miasta na potrzeby szczecińskich uczelni ma jakiś sens.
- Podobnych koncepcji było już wiele - krytykował architekt
Janusz Nekanda-Trepka. - W Dąbiu miał być kampus dla studentów Akademii
Morskiej, na Pomorzanach - dla medyków. Uczelnie nie były w stanie albo
nie chciały tych pomysłów wprowadzać w życie. Jeżeli chodzi o Nowe
Miasto, to ważnym graczem jest wojsko. Nie wydaje mi się, żeby miało
jakiś interes, żeby swoje tereny przekazać uczelniom. Studenci powinni
być rozproszeni po mieście. Wtedy wtapiają się i wzbogacają jego tkankę.
Prof. Marek Wołoszyn nie zamierza jednak ze swojego pomysłu
rezygnować. - Teraz trzeba do niego przekonać wszystkie szczecińskie
uczelnie. Chcę, żeby rektorzy zrozumieli hasło "w jedności siła". Tylko
ich wspólne naciski na Urząd Miasta mogą doprowadzić do przerwania
impasu w kwestii stworzenia dzielnicy z przewagą funkcji akademickich -
podkreśla.
- Proszę spojrzeć na takie miasta jak Walencja i Kilonia.
Mimo że uczy się tam po 25 tys. studentów, to świetnie zorganizowany
kampus w centrum miasta sprawia, że uczelnie są bardzo atrakcyjne. Czy
tak nie może być u nas?
Wołoszyn ma zamiar lobbować u rektorów w tej sprawie. Na
piątkowej dyskusji - mimo zaproszenia - żaden z nich się nie pojawił,
nie przyszedł tez żaden przedstawiciel władz miasta czy województwa.