Wypełniony ludźmi wagon "dwójki" odpiął się i został na przystanku, podczas, gdy pierwszy odjechał. Motornicza zorientowała się dopiero na następnym przystanku.
Do nietypowego zdarzenia doszło dziś ok. godz. 7 rano na ul. Kołłątaja przy
skwerku św. Barbary. Tramwaj typu Tatra jadący w stronę Basenu Górniczego
zatrzymał się na przystanku. Odjeżdżając motornicza nie zauważyła, że ciągnie
tylko jeden wagon. O tym, że skład jest wybrakowany zorientowała się dopiero za
rondem Giedroycia. Twierdzi, że nie widziała, że zgubiła wagon bo miała zaparowane
lusterko.
Pasażerowie pechowej "dwójki" awaryjnie odblokowali drzwi i wysiedli.
Po tramwaj przyjechał zapasowy motorniczy, który zawiózł go do zajezdni. Tam
specjalna komisja próbuje ustalić dlaczego doszło do awarii.
- Wiemy, że odpiął się sprzęg, czyli mechanizm łączący ze sobą dwa wagony -
mówi Zbigniew Dąbrowski, zastępca dyrektora spółki Tramwaje Szczecińskie. - W
kole jest wgłębienie, najprawdopodobniej tramwaj najechał na coś twardego na
torach. Mógł to być np. kamień. Najeżdżając na niego wagon podskoczył, blokada
się odgięła i wagon się wypiął. Tramwaj był sprawny, badamy co się stało. Takie
rzeczy nie powinny się zdarzać.
- 30 lat pracuję i czegoś takiego nie widziałem - mówi Waldemar Barczuk,
dyspozytor ruchu. - Dobrze, że zadziałał hamulec i tramwaj się nie stoczył.
Ruch tramwajów na Niebuszewie był wstrzymany tylko na kilka minut.
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin