Ta sama trasa, te same pociągi, a jednak jest bliżej niż jeszcze kilka
dni temu. Na przykład pociągiem Szczecin-Olsztyn trzeba było przejechać
553 km. Dzisiaj już tylko 548. Inne przykłady: do Poznania mamy ze
Szczecina nie 214 km, ale 210, do Krakowa nie 647, a 640. Nawet Stargard
Szczeciński przybliżył się o 3 km (jest 37, nie 40 km). Skąd taka
zmiana?
Piotr Olszewski, rzecznik Przewozów Regionalnych,
wyjaśnia, że do 11 lipca 2010 r. na kolei obowiązywał Wykaz Odległości
Taryfowych ustalony jeszcze w latach 60. XX w. W nim dla uproszczenia
zaokrąglano odległości do pełnych kilometrów.
Po latach kolej na nowo dokładnie zmierzyła długości tras.
Zmusiły ją do tego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urząd
Transportu Kolejowego. Zrobiły to, o co od 2006 r. zabiegało
Stowarzyszenie Zielone Mazowsze.
Adrian Furgalski,
ekspert ds. transportu kolejowego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR,
wyjaśnia, że okazało się, iż kolej zamiast zaokrąglać na prostych
matematycznych zasadach, robiła to po swojemu - najczęściej w górę. Na
przykład odcinek 3,08 km zapisywano jako 4 km. Przy sumowaniu kilku tak
zaokrąglonych odcinków na dłuższej trasie kilometry sztucznie rosły. Na
przykład na trasie Szczecin-Warszawa jest kilka takich odcinków i wyszło
aż 8 km różnicy.
- W efekcie ok. 95 proc. tras była
zawyżona, a 5 proc. liczona niewłaściwie i zaniżona - szacuje Furgalski.
Tańsze trasy regionalne
Teraz kolej urealniła odległości. W wyniku korekty od 12 lipca w
całym kraju zmieniły się ceny za niektóre bilety. Nie wszystkie, bo
koleje mają różne zasady taryf. Na dłuższych trasach często nie widać
różnic. Bo np. PKP Intercity stosuje szeroki przedział kilometrowy.
Przykład: 56 zł płacimy tam za trasę od 361 do 440 km.
Beata Czemerajda z PKP Intercity twierdzi, że na trasach ze Szczecina do
innych miast ceny pozostaną te same, choć skróciły się, ale ciągle
mieszczą się w tych samych przedziałach kilometrowych.
Dużo więcej zmian widać na trasach regionalnych.
Andrzej
Chańko, dyrektor Zakładu Przewozy Regionalne w Szczecinie, mówi, że
w większości spadła odległość i cena.
- Nie zmieni się
ona w tzw. aglomeracji szczecińskiej - wyjaśnia dyrektor Chańko. - To
znaczy na odcinkach ze Szczecina do Gryfina, Goleniowa, Stargardu
Szczecińskiego. Bo tu mieliśmy jednolitą stawkę 5 zł bez względu na
kilometry. Tak samo za przejazd ze Szczecina Głównego do Dąbia płacimy
według taryfy miejskiej 3 zł. Tu zmian nie będzie.
Miesięcznie nawet 20 zł mniej
Będą za to na trasach lokalnych. Na przykład Szczecin-Choszczno
to już nie 75, ale 72 km. W spółce Interregio ciągle zapłacimy 16 zł,
ale już w Przewozach Regionalnych zejdziemy na niższy przedział cenowy i
bilet potanieje z 15 do 14 zł.
Szczecin-
Świnoujście
ciągle będzie w przedziale ponad 100 km (ze 116 km spadło do 111 km).
Ale już do Międzyzdrojów szczecinianie dojadą z biletem o 2 zł tańszym,
czyli za 17 zł (bo 101 km okazało się 98 km). Taką samą cenę zapłacimy
teraz za pociąg ze Szczecina do Kostrzynia (wyszło o 4 km mniej).
Różnicę dostrzegą nawet pasażerowie krótkiej, ale bardzo popularnej
trasy Stargard Szczeciński-
Police.
Mieli 21 km, a jest 20 km, i bilet staniał z 6 do 5 zł. O 1 zł taniej
zapłacą także ci, którzy pociągiem Regio pojadą z Międzyzdrojów do
Świnoujścia (zmiana trasy z 16 na 14 km) i bilet kosztuje już nie 5, a 4
zł.
Adrian Furgalski zwraca uwagę na to, że największą
różnicę odczują ci, którzy kupowali bilety miesięczne i często jeździli.
Przyznaje to nawet Piotr Olszewski z Przewozów Regionalnych. Podaje, że
miesięczne bilety stanieć mogą nawet ok. 20 zł (a w wyjątkowych
przypadkach zdrożeć).
Dyrektor Chańko twierdzi, że w
naszym regionie większość przypadków to obniżki.
-
Sporadycznie zdarzają się podwyżki. Na przykład ze Szczecina do Recza
okazało się nie 40 km, ale 41 km. Bilet kosztował 9 zł, a teraz 10 zł -
mówi Andrzej Chańko.
Czy
warto się sądzić? Czy ci, którzy latami
przepłacali za przejazdy, teraz mają szansę odzyskać pieniądze?
Adrian Furgalski wątpi w to. Uważa, że po pierwsze, trzeba by
mieć dowody - czyli stare bilety.
- Poza tym kupując
bilet, zawieramy umowę na jakąś usługę. Zgadzamy się na dowiezienie do
konkretnej miejscowości w jakichś warunkach. I to się bardziej liczy niż
kilometry - mówi Furgalski. Podkreśla, że takie osoby czekałaby długa i
pewnie kosztowna walka.
Źródło: szczecin.gazeta.pl