W Szczecinie, w 39. rocznicę tragicznych wydarzeń Grudnia 1970 roku, uczczono pamięć ofiar tamtych dramatycznych dni. Główne uroczystości odbyły się pod bramą stoczni szczecińskiej i pod Pomnikiem Ofiar Grudnia '70 na Placu Solidarności. W grudniu 1970 r. od kul milicji i wojska zginęło w Szczecinie 16 osób, ponad 100 zostało rannych.
W hołdzie poległym i rannym podczas grudniowych wydarzeń w Szczecinie pod monumentem odbył się Apel Poległych. Odczytano nazwiska ofiar. Pomnik stoi naprzeciwko gmachu dawnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, skąd padły wtedy strzały do demonstrantów.
Podczas uroczystości kompania Wojska Polskiego oddała salwy honorowe. Przedstawiciele władz miejskich, wojewódzkich, delegacje zakładów pracy, mieszkańcy miasta i związkowcy złożyli kwiaty.
Drugą część obchodów zaplanowano - jak co roku - w samo południe pod bramą główną stoczni szczecińskiej. Rozpoczęły się one tradycyjnie od dźwięku syren stoczniowych. Na uroczystość przybyli m.in. przedstawiciele zakładów pracy, związkowcy, reprezentanci władz lokalnych. Pod tablicą upamiętniającą ofiary szczecińskiego Grudnia '70 złożono kwiaty i wieńce, zapalono świece i znicze.
Szef zachodniopomorskiej Solidarności Mieczysław Jurek mówił pod bramą stoczni, że tegoroczne obchody rocznicowe różnią się od poprzednich, ponieważ stocznia przestała pracować. Odgłosy pracy stoczniowej nadawały wyjątkowy sens ofierze złożonej przed laty przez tych, którzy zginęli - podkreślił.
"Kto spacyfikował stocznię? Gdzie narodził się ten antypolski plan, by zamarło życie stoczniowe w Szczecinie? Odpowiedzi na te pytania nie ma. Odpowiedź to głucha cisza zza bramy stoczni" - mówił do zebranych. Przypomniał, że za los upadłej stoczni nikt nie poniósł odpowiedzialności.
"Trzeba o tym krzyczeć, nie wolno nam milczeć. Jeśli my zamilkniemy, to kamienie wołać będą! To te kamienne tablice z nazwiskami poległych wołać będą! Musimy walczyć o stocznię! Nasza walka trwa" - zapewnił Jurek.
Bp Marian Błażej Kruszyłowicz odmówił modlitwę Anioł Pański. Wcześniej powiedział, że to nie tylko modlitwa za tych, którzy polegli w 1970 roku, ale także za wszystkich Polaków, którzy oddali swoje życie za Rzeczpospolitą. Nawoływał do modlitwy za "dzisiejsze dni naszej ojczyzny i jej przyszłość".
Przed uroczystością na placu przed bramą stoczni odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Andrzejowi Antosiewiczowi - stoczniowcowi, opozycjoniście i działaczowi Solidarności.
Szczecińskie uroczystości rocznicowe zakończy wieczorna msza święta w miejscowej katedrze w intencji ludzi pracy.
Iskrą zapalną grudniowych wydarzeń 1970 roku była podwyżka cen, którą rząd ogłosił 12 grudnia. Niektóre artykuły żywnościowe, w tym mięso i mąka, miały kosztować kilkanaście procent więcej. W zamian zaoferowano obniżkę cen, np. na telewizory, magnetofony, maszyny do szycia, których nie można było normalnie w sklepach kupić.
17 grudnia 1970 roku w Stoczni im. Adolfa Warskiego (później Stocznia Szczecińska Nowa) zaczął się strajk. Stoczniowcy wyszli na ulice. Stopniowo dołączali do nich pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina. Władze próbowały rozproszyć demonstrantów. Protestujący przeszli do centrum miasta pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Wczesnym popołudniem zgromadziło się tam około 20 tysięcy osób. Protestujący chcieli rozmawiać z przedstawicielami KW PZPR, jednak ich żądania nie zostały spełnione. Rozgoryczeni manifestanci podpalili gmach KW.
W odpowiedzi milicja i wojsko zaczęły strzelać w kierunku tłumu. Ludzie wdarli się do gmachu. Usiłowali wedrzeć się także do budynków komendy milicji oraz aresztu śledczego. Z okien gmachu, z którego wydobywały się kłęby dymu i płomienie, na bruk wyrzucano meble, sterty papierów, dokumenty i książki.
Według oficjalnych danych, w grudniowych zamieszkach w Szczecinie zginęło 16 osób, ponad 100 raniono. Ciała zabitych chowano po kryjomu, w nocy, a w pochówku mogła uczestniczyć jedynie najbliższa rodzina.
Protest ze spontanicznego zrywu przerodził się wkrótce w zorganizowany strajk okupacyjny. Utworzono Ogólnomiejski Komitet Strajkowy skupiający między 18 a 22 grudnia 117 zakładów, nie tylko ze Szczecina. Na drodze robotniczych uzgodnień pojawiła się lista 21 postulatów strajkowych, od których spełnienia uzależnione było przerwanie strajku. Wśród nich znaleźć można było m.in. żądania utworzenia niezależnych związków zawodowych, trzydziestoprocentowej podwyżki zarobków i zniesienia grudniowej podwyżki cen.
Najbardziej aktywnych uczestników protestów spotkały represje ze strony władz komunistycznych - wyrzucano ich z pracy lub przenoszono na inne stanowiska.
Grudniowe zajścia nie ograniczyły się wyłącznie do Wybrzeża, tj. Gdańska, Szczecina i Elbląga. Do demonstracji i strajków doszło także w Krakowie, Wałbrzychu i innych dużych miastach. Według niektórych historyków, w głębi kraju strajkowało wtedy ponad 20 tysięcy osób.
Bilans grudniowych represji był tragiczny: co najmniej 42 osób zabitych, ponad tysiąc osób rannych, przeszło 3 tys. zatrzymanych. Przeciwko demonstrantom stanęło w sumie 5 tys. milicjantów i 27 tys. żołnierzy.
Od października 2001 r. przed sądem w Warszawie trwa proces o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w 1970 r. Na ławie oskarżonych zasiadają m.in. ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski i wicepremier Stanisław Kociołek. Według obrony, wyrok w tej sprawie może zapaść najwcześniej w marcu przyszłego roku.(PAP)